O wielkich posiadłościach ziemskich w Prusach Wschodnich i rodzinach, do których należały, wiem niewiele. Gospodarstwo mojej babci było zwykłe, a od niej samej nigdy nie słyszałem nic o szlacheckich rodzinach w sąsiedztwie, czy o okolicznych majątkach ziemskich. Czytałem oczywiście opowieści hrabiny Marion Dönhoff o rodach Dönhoffów, Dohna czy Lehndorffów i o wielu nieistniejących już dziś wschodniopruskich dworach, jak ten w Slobitten (dziś Słobity) czy Friedrichstein (Kamenka), o ich znaczeniu w kontekście historycznym, społecznym i artystycznym. I bardzo się cieszę, że ja, pisarz miejski, już w przyszłym tygodniu będę miał okazję spenetrować wnętrzności jednego z pozostałych przy życiu pałaców.
W Sztynorcie na terenie mazurskiej gminy Węgorzewo znajduje się pałac należący od późnego XV lub wczesnego XVI wieku aż do 1945 roku do rodu Lehndorffów. Obejmująca 5500 hektarów posiadłość należała do największych w Prusach Wschodnich, natomiast sam pałac, niesamowity w swej zrujnowanej postaci, wybudowany został przez Marie Eleonore von Lehndorff (z domu von Dönhoff) w miejsce wcześniejszego budynku, splądrowanego i zniszczonego w roku 1656 przez polskich Tatarów. Przez kolejne stulecia w jego progach przebywali znamienici goście jak Ignacy Krasicki czy hrabina Dönhoff; pałac przyciągał jednak także hitlerowców. Niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop korzystał z pałacu w latach 1941-1944, zawsze, gdy przybywała do Wilczego Szańca, pobliskiej kwatery głównej Hitlera. Ostatni właściciel pałacu, hrabia Heinrich von Lehndorff, 21 lipca 1944 roku tam właśnie został aresztowany przez hitlerowców za swój udział w antyhitlerowskim spisku. Udało mu się wprawdzie zbiec przez okno pałacu i ukryć na pobliskich mokradłach, kiedy jednak oprawcy wzięli jego żonę Gottliebe jako zakładniczkę, sam oddał się w ich ręce. Kolejny raz uciekł w czasie drogi do Berlina na czekający go proces. Przebył 120 km kierując się na północ, aby dotrzeć do posiadłości przyjaciela rodziny. Został jednak ponownie pojmany i stracony 4 września 1944 roku w więzieniu Berlin Plötzensee.
Po 1945 w pałacu przez kilka lat urzędowała Armia Czerwona, a 1950 urządziła swoją siedzibę spółdzielnia rolnicza. W 1990 posiadłość zakupił pewien austriacki biznesmen, jednak w końcu sprzedał ją warszawskiej firmie, od której z kolei nabyła ją gmina. Przez kolejne lata pałac pozostawał zaniedbany i podupadał coraz bardziej, aż wreszcie w roku 2009 przejęła go Polsko-Niemiecka Fundacja Ochrony Zabytków Kultury i już rok później ruszyła odbudowa budynku. Wszelkie prace mające na celu zachowanie i renowację pałacu przebiegają dość wolno ze względu na brakujące środki finansowe, ale grupa zaangażowanych wielbicieli Sztynortu podejmuje działania, których celem jest nie tylko zachowanie pałacu jako miejsca pamięci, lecz także jako miejsca spotkań, z którego korzystać mogłaby nie tylko gmina, ale i goście z całego świata. W akcję ratowania pałacu w Sztynorcie włączyło się wiele instytucji, jak np. stowarzyszenie Lehndorff Gesellschaft Steinort e.V., Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Uniwersytet Techniczny w Dreźnie i inne.
Ściany pałacu wykonane są nie tylko z cegły i zaprawy. Składają się one także z ludzi, z ich wartości. Są zrobione z opowieści, wspomnień, fantazji i wizji. Pałac tworzy się ze spotkań. Ożywienie pałacu oznacza zjednoczenie ludzi – dzielenie się historiami, które łączą nas. Chcemy przywłaszczać przestrzeń z jej zbudowanym i naturalnym środowiskiem – wszystkimi naszymi zmysłami. .
STN:ORT Festival
Jednym z elementów tych intensywnych działań wspierających odrodzenie pałacu jest organizowany po raz trzeci przez grupę wolontariuszy z Polski i z zagranicy STN:ORT Festival 2019. Festiwal, który w tym roku odbędzie się między 5 i 11 sierpnia stanowi formę spotkania, artystycznego zmierzenia się z tym poruszającym miejscem i jego historią. Imponujący program obejmuje między innymi rozmowę z żeglarzem Szymonem Kuczyńskim, solowy koncert białoruskiego kompozytora i akordeonisty Yegora Zabelova oraz sceniczny debiut autora i reżysera Jakuba Maińskiego pt.: „Sztynort 1935“. Ta festiwalowa produkcja teatralna dostępna potem będzie także jako profesjonalne nagranie 360° (VR). Jednak najważniejszym celem festiwalu jest aktywny udział mieszkańców gminy, a przede wszystkim zmierzenie się z mottem festiwalu – „Plac zabaw”, nawet jeśli miałoby budzić ono nie tylko miłe, ale i negatywne skojarzenia. Bo czy tworzone i otwierane przez nas place zabaw są miejscami, gdzie każdy może robić, co mu się podoba?
Ja też dołożę swoje pięć groszy i 8 sierpnia razem z Hannah Wadle, założycielką festiwalu, antropolożką, działaczka na rzecz kultury i artystką, pod pałacowym sklepieniem poprowadzę otwartą scenę akustyczną. Przeczytam też kilka swoich krótkich tekstów z bloga i kilka nowych fragmentów zainspirowanych Warmią i Mazurami (w języku angielskim i niemieckim). Scenę otwieramy o 18.30. Każdy z was będzie mile widziany. Udział w tym, jak i we wszystkich innych wydarzeniach w ramach festiwalu jest bezpłatny.